Thunderclap. Jak działa narzędzie, które może zmienić politykę na Twitterze
Posted on | Listopad 17, 2013 | No Comments
Partia Pracy zwerbowała do tego projektu 848 osób na Twitterze. Zapisali się m.in. aktor David Morrissey czy komik Eddie Izzard, a także Ed Miliband. Po zalogowaniu się na serwisie Thunderclap i dołączeniu do kampanii #freezethatbill, użytkownik na konkretną chwilę oddaje kontrolę nad kontem. W wybranym przez Partię Pracy momencie na zapisanych do kampanii kontach pojawiła się z góry zaplanowana wiadomość.
Jak pochwalili się stratedzy Partii Pracy, przekaz wymierzony w jeden z pomysłów Camerona dotarł w tym momencie (potencjalnie) do 4.5 miliona użytkowników Twittera. Oczywiście pojawiły się też zarzuty o spam, ale celem kampanii jest wyjście poza „bąbel” zaangażowanych politycznie komentatorów. Jeśli w kampanii wezmą udział ludzie spoza wąskiej grupy zaangażowanych aktywistów i ludzi zainteresowanych polityką, to przekaz dotrze do bardzo szerokiego kręgu odbiorców – ich znajomych, którzy z polityką mają niewiele wspólnego i rzadko „u siebie na Twitterze” widzą polityczne dyskusje. A to sprawia, że ryzyko spamu na twitterowym timeline w przypadku większości będzie ograniczone do minimum.
Takie podejście może działać tylko w sytuacji, w której Twitter jest powszechnie stosowany. Im mniejsza grupa odbiorców, tym trudniej efektywnie zastosować Thunderclap. W Polsce w 2015 Twitter może być już na tyle popularny, że tego typu kampanie mogą przynosić wymierne efekty.
Tekst ukazał się pierwotnie na serwisie 300polityka.pl
Republikanie publikują raport: „Co zrobiliśmy źle w 2012”
Posted on | Marzec 18, 2013 | No Comments
Po upokarzającej klęsce w 2012 roku od wielu miesięcy wśród konsultantów, komentatorów i aktywistów GOP krążą różnego rodzaju teorie dotyczące przyczyn porażki. Wskazuje się na słabość infrastruktury informacyjnej, przestarzałe metody identyfikacji wyborców i odstraszające Latynosów, kobiety i młodych propozycje programowe. Dzisiejszy raport przygotowany przez RNC podsumowuje te poszukiwania – tylko w sferze technicznej, nie zaś programowej.
Raport jest częścią „Growth and Opportunity project” i zawiera ostre stwierdzenia – pod adresem Republikanów. Z badań umieszczonych w raporcie wynika, że są oni postrzegani przez wyborców jako „budzący lęk”, „oderwani od rzeczywistości” itd. Republikanie piszą, że w oczach Amerykanów stali się partią białych, starych facetów – i to w oficjalnym dokumencie RNC! Całość liczy 98 stron. Co do infrastruktury informacyjnej, to jego twórcy apelują m.in. o zbudowanie jednej platformy wewnątrz partii, do dzielenia się informacjami na temat wyborców i budowania wspólnej bazy danych. Coś podobnego miał do swojej dyspozycji sztab Obamy. Są też uwagi dotyczące firm sondażowych i metodologii, które spektakularnie zawiodły w 2012 roku. Warto przeczytać ten dokument – pokazuje, jak głęboki jest rachunek sumienia GOP po przegranych wyborach. W Polsce tego typu podsumowania są rzadkością.
Technikalia przemówienia SOTU 2013
Posted on | Luty 14, 2013 | No Comments
Doroczne przemówienie State of The Union już za nami. Prezydent Obama nie zmienił trendu wyznaczonego przez mowę inauguracyjną. Jego mowa była zdecydowanie liberalna w swoim charakterze, chociaż dużo mniej agresywna w stosunku do Republikanów niż głosiły to niektóre zapowiedzi. Ale ciekawsze niż samo przemówienie była jego techniczna oprawa.
Zarówno Republikanie jak i Demokraci przygotowali się na to przemówienie bardzo wszechstronnie. Oprócz tradycyjnej już walki na TT – także za pomocą hashtagów – tym razem były dwa konkurencyjne wzmocnione livestreamy. Jeden Białego Domu – zawierający m.in. wyświetlane na bieżąco infografiki i informacje o kolejnych pomysłach legislacyjnych.
Drugi był livestream Republikanów – zawierający kontrę do całego przemówienia.
Po przemówieniu Obama miał Hangout na Google+. Ale i tak najciekawszym momentem całego wieczoru była chwila, gdy odpowiadający na SOTU w imieniu Republikanów Marco Rubio postanowił napić się wody mineralnej „Poland Spring”.
I to będzie jedyny moment, który zostanie zapamiętany z całego politycznego wieczora. Obama nie powiedział we wtorek praktycznie nic nowego, poza kilkoma propozycjami legislacyjnymi. To SOTU szybko przechodzi do historii.
Ta prezentacja dobrze podsumowuje rok 2012 w polityce
Posted on | Styczeń 7, 2013 | 1 Comment
Kampania 2012 będzie jeszcze bardzo długo analizowana przez ekspertów – przede wszystkim konsultantów politycznych – pod względem zastosowanych w niej nowych rozwiązań technologicznych. Przede wszystkim Republikanie będą ją bardzo długo analizować, aby zrozumieć jakie błędy popełnili.
Firma EngageDC, specjalizująca się w polityce online zaprezentowała niedawno długą, 94 slajdową prezentację dotyczącą kampanii internetowej Obamy w 2012 roku. Nie ma tam przełomowych, nowych informacji, ale jest to doskonała synteza tego wszystkiego, co już teraz wiemy o tej kampanii. Prezentacja nosi nazwę „Inside The Cave” (Cave to w slangu wewnętrznym sztabu Obamy nazwa departamentu analitycznego).
Całą prezentację można ściągnąć ze strony firmy. Całość najlepiej pokazuje, że Romney w tej grze – zwłaszcza w modelowaniu wyników, zbieraniu i analizowaniu informacji – nie miał żadnych szans.
Najważniejsze polityczne trendy w kampanii prezydenckiej
Posted on | Grudzień 2, 2012 | No Comments
Minął prawie miesiąc od końca kampanii prezydenckiej w USA. Republikanie chcą jak najszybciej zapomnieć o Romneyu, a prezydent Obama ma nowe kłopoty – nie tylko konflikt na Bliskim Wschodzie, ale także trudne negocjacje dotyczące tzw. „klifu fiskalnego”. Kampania 2012 nie była tak spektakularna jak ta w 2008 roku. Ale mimo wszystko wyznaczyła nowe trendy, zarówno w sposobie prowadzenia walki politycznej, jak i zmiany w całym ekosystemie. Oto trzy ważne trendy, które mogą być istotne także z perspektywy polskiej polityki.
Era „Fact Checkers” W sytuacji, w której media są podzielone i spolaryzowane, coraz większe znaczenie mają niezależne podmioty, które sprawdzają fakty po obu stronach. W tym roku największe znaczenie miały np. PolitiFact.com, projekt Tampa Bay Times, FactCheck.org (projekt Annaberg Policy Center), oraz serwis – w zasadzie cykl tekstów – „Fact Checker” reportera Washington Post Glenna Kasslera. Te serwisy – ich „wyroki” dotyczącego prawdziwości spotów, wypowiedzi itd były bardzo często cytowane w czasie kampanii przez obie strony. Były także bardzo często krytykowane, zarówno przez Republikanów jak i Demokratów. To właśnie wokół „fact checkers” toczyła się znaczna część dyskusji w tej kampanii.
Era „Big Data” Rok 2012 oznaczał śmierć tradycyjnego dzielenia elektoratu na duże, ściśle określone grupy – np. „soccer moms”, „security moms”, „NASCAR dads” itd. Te podziały, doprowadzone do perfekcji w kampaniach w latach 90tych i później, ustępują miejsca innemu spojrzeniu na elektorat – przyporządkowywaniu poglądów politycznych itd do konkretnych ludzi, i tworzenia z nich wąskich grup np. „mężczyźni, Latynosi w Nevadzie po 35 roku życia”. To było możliwe dzięki bezprecedensowemu wysiłkowi sztabu Obamy, który zbudował gigantyczną, zunifikowaną bazę danych całego elektoratu, a następnie dostosował do tych wąskich grup przekaz kampanii, rozbijając go na dziesiątki i setki osobnych pakietów. To w połączeniu z precyzyjnie działającymi wolontariuszami i dostosowanym przekazem telewizyjnym (projekt „Optimizer”) zapewniło mu zwycięstwo. Po stronie medialnej, analitycy opierający się na danych – jak Nate Silver – wygrali z dziennikarzami bazującymi na instynkcie, intuicji, dostępie do sztabów i doświadczeniu w opisywaniu kampanii.
W ramach analizy danych zespół Obamy – w projektach o kodowych nazwach „Narhwal” i „Dreamcatcher” (więcej o ekipie, która je stworzyła tutaj) zbudował dużą przewagę nad zespołem Romney, także pod względem infrastruktury IT wspierającej gromadzenie danych i aplikacje dla wolontariuszy, zunifikowane w systemie „Dashboard”.
Era memów Obama nie jest „pierwszym prezydentem nowych mediów”, ale raczej „pierwszym prezydentem memów”. Jego sztab świadomie budował przekaz oparty na wiralnych kawałkach informacji – zdjęciach, filmach, infografikach, prostych określeniach, które miały krążyć na Twitterze i na innych platformach. Zdjęcie stanowiące ilustrację dla tego tekstu stało się najczęściej retweetowanym na TT i udostępnianym na Facebooku wpisem. Sztab Obamy udostępnił je w noc wyborczą, tuż po tym jak sieci telewizyjne oficjalnie ogłosiły zwycięstwo Obamy.
Te trzy trendy będą zyskiwać na znaczeniu w przyszłości, także w Polsce, chociaż jak zwykle tylko niektóre metody z USA mogą być przeniesione na nasz grunt.
Tekst jest rozbudowaną wersją artykułu, który ukazał się wcześniej na serwisie 300polityka.
ORCA, największa wpadka Romneya
Posted on | Listopad 11, 2012 | No Comments
Okres bezpośrednio po przegranej kampanii to bardzo trudny moment dla doradców i konsultantów politycznych przy niej zatrudnionych. W mediach wiele jest tekstów pełnych anonimowych cytatów i wzajemnych oskarżeń o przyczynienie się do porażki. Ale skala, w jakiej rozpada się „Romneyświat” jest zaskakująca. Najciekawszą historią po wyborach jest klęska tzw. Projektu ORCA – skomplikowanego systemu mierzenia frekwencji, który spektakularnie zawiódł w dzień wyborów. Ten projekt miał pomóc we właściwym przydzielaniu zasobów we wtorek 6 listopada – a zakończył się wielką klapą, która mogła przyczynić się do porażki w wyborach.
Pomysł na projekt ORCA był prosty. W dzień wyborów około 35,000 wolontariuszy wyposażonych w smartfony będzie mierzyć w lokalach wyborczych frekwencję – i zaznaczać, kto z danego regionu już głosował. Całość danych miała być zbierana w centralnym systemie. To wszystko miało dać doradcom Romneya możliwość kontrolowania zasobów i np. przydzielania wolontariuszy do pracy, gdzie frekwencja Republikanów była niewystarczająca.
Jak się jednak okazało, projekt ORCA zawiódł całkowicie. Klęska organizacyjna zaczęła się na wiele dni przed – wolontariusze nie byli właściwie przeszkoleni, aplikacja nie była przetestowana, materiały informacyjne zostały błędnie przygotowane. W dzień wyborów np. tysiące wolontariuszy nie zostało wpuszczonych do lokali wyborczych, bo nie wiedzieli – w materiałach nie było o tym słowa – że mają pobrać z lokalnych biur odpowiednie dokumenty. W pewnym momencie – około 16.00 – cały system padł. Sztabowcy Romneya musieli korzystać z np. danych podawanych na CNN.Com lub dzwonić do ludzi odpowiedzialnych za właściwe regiony. Przez to nie tylko nie wiedzieli dokładnie – opierając się głównie na swoich przepuszczeniach – jaka jest frekwencje, ale także nie mogli precyzyjnie kierować wolontariuszy do konkretnych miejsc. Cały wysiłek tysięcy ludzi został zmarnowany. Wcześniej system podawał dane, ale niepełne i niedokładne.
To też może tłumaczyć, dlaczego sztab Romneya był tak pewny siebie. Z braku danych (albo na podstawie fałszywych czy niedokładnych) doradcy kandydata GOP mieli do końca przekonanie, że wygrają. „Nikt w sztabie się tego nie spodziewał” – tak o porażce mówił jeden ze sztabowców cytowany w tekście reportera CBS Jana Crawforda. „Orka leży na plaży i zdycha” – mówi inny o sytuacji z projektem w dzień wyborów. Podobny system Obamy działał bez zarzutu (jego pierwsza wersja została już użyta w 2008 roku).
System, który nie został przetestowany, który zaprojektowano z licznymi błędami, był jednym z najważniejszych projektów informatycznych sztabu Romneya, którym jego doradcy chwalili się na wiele dni przed wyborami. Nie świadczy to najlepiej ani o nich, ani o osobie która ich zatrudniła.